Tak w skrócie :P
Pobudka o 2 w nocy( matko jak wcześnie )... o koło 3 wyjechaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce, nie było nikogo w biurze zawodów :zdziwko: .
Po rozpakowaniu okazało się, że u Mirka, nie ma powietrza w tylnym kole :( Zaraz obadaliśmy temat i przy okazji sprawdziliśmy mój bike.
Potem wybraliśmy się na trasę, rano nie wyglądało tak źle. Zatrzymało nas dopiero spore rozlewisko na początku lasu. Mirek obadał strategie jak je sprawnie pokonać i postanowiliśmy nie moczyć nóg ;)
Przed startem zgodnie z zapowiedziami pogoda nagle uległa zmianie. Pioruny nad głowami sprawiły, że sektory startowe były niemal puste.
Intensywne opady deszczu podniosły poprzeczkę na tyle, że poziom trudności z 5 wzrósł do 6, a trasę zwiększono z 64 do 68 km aby tu cytat: "ominąć błoto". Sam Cezary chwycił za mikrofon i radził nosić rower i jechać ostrożnie :]
Trasę można by opisywać w nieskończoność. Było niemal wszystko:
- na początku ulewny deszcz
- potem grad
- następnie podmokłe łąki,
- głębokie kałuże, w których chyba każdy leżał
- długie podjazdy, na których nawet zawodnicy giga pchali rower
- zjazdy gdzie rower bez problemu trzymał 40km/h
- wystające i skryte kawałki skał, dziury, rzeki i zapadliny
- był również odcinek 5 km asfaltu, który był lekko pod górę.
Profil trasy i nie rozpieszczająca pogoda dała nam niezły wycisk. Chwile otuchy dodawali kibice, których mimo złej aury na trasie nie zabrakło.
W Szydłowcu wystartowali:
1. Mirek
2. Ja
3. Grześ
4. Kolarz99
Każdy z nas dał z siebie wszystko, jednak nie każdy miał tyle samo szczęścia :)
Mirek - czuł pewien niedosyt. Nie dość, że mocno się poobijał to dodatkowo stracił sporo czasu na czekaniu aż ktoś mu łaskawie pożyczy dętki. Jak ją już dostał to nie pasowała do jego obręczy i stał dalej...
Grześ - sprawdził rower 150 razy i ruszył wściekły do walki. Na mecie był bardzo zmęczony ale i szczęśliwy. Żadnych awarii
:D
Kolarz99 - w góry przyjechał z nowym osprzętem i jak zwykle niezłomnym zapałem do walki :P Bezlitosna trasa szybko wielu zawodników sprowadziła na ziemie :( . Awaria na 22 km - koniec jazdy -_-
Ja - (dziwnie tak pisać o sobie) - 1 solidna gleba na zjeździe( prawdopodobnie tym co Miras), bieganie, skakanie pływanie i trochę jazdy na rowerze ;p Przemywałem też rower napojami z bufetów i w kałużach bo przerzutki z tyłu i z przodu nie wchodziły. Wyścig w którym z górki trzeba było pedałować aby rower przyśpieszył :] Oprócz głębokich kałuż wszystko mi się podobało.
Kończę te pisanie i biorę się za remont roweru :cool:
fot: Zbigniew Kowalski
http://img696.imageshack.us/img696/949/cov2948.jpg