No to po wyścigu! Dużo singli, piachu i technicznej jazdy, zupełnie inna trasa niż np. w Olsztynie. Tutaj dostały płuca a nie nogi. Miałem problemy z wpinaniem butów - często trzeba było zsiadać i podbiegać. Jazda na zwykłych pedałach chyba byłaby lepsza.
Był jeden zonk niestety.
Gdy kończyłem 4 kółko zamknęli wjazd na 5 i kazali jechać do mety. Zrobiło się zamieszanie, ludzie krzyczeli żeby puszczać na 5. W końcu pojechałem na ostatnią rundę, ale czasu straciłem i się rozkojarzyłem. Pierwszy raz słyszę o takich praktykach na zawodach. Tego chyba nie było w regulaminie?
W każdym razie był fajnie, więc hołdzik dla Marka.
Pozdro też dla Wojtka i Darka- wielbiciela Induraina.