Było mniej więcej tak :
Tym razem walka raczej z pogodą i sprzętem. Tomek będzie miał co robić :) Start - chmury na horyzoncie - wszyscy mówią: - Pójdzie bokiem. Tym razem udało mi się dobrze ustawić - stałem za pierwszym sektorem w drugim rzędzie. Startujemy spod amfiteatru w Michałowie. Rozbiegówka po asfalcie - jadę z czubem i tak dopadamy do lasu. Trochę kropi ale to nawet przyjemne. Prędkość duża - dość płasko, noga dobrze podaje. Podobno zacznie się po rozjeździe. Zaczęło się jeszcze przed. Wysoka mokra trawa - koleiny. Kolega z Augustowianki przede mną kładzie się w poprzek drogi. Próbuje przeskoczyć do drugiej koleiny. Niestety pierwszy ślizg brzuchem po trawie - nawet mam pamiątkę na klatce z prawej strony. Szybko się zbieram i jadę dalej. Nie straciłem pozycji. Zaczyna się - zagrzmiało i nagle z nieba leje się woda, nie pada - leje się. Kałuż już się nie omija bo nie wiadomo gdzie są - wszystko płynie. Drogi zamieniły się w rzeczki. W dodatku zaczynają się cholernie długie podjazdy. Trawa i grząskie błoto. Zrobiła się breja po której na prostej ciężko jechać a tu trzeba się wspinać. Po kilku takich podjazdach słyszę komentarz - "K... jak w górach". Ale daję radę. Gorzej rower zaczyna zaciągać brudny łańcuch. Manetki działają ale trzeba szukać przełożeń. Dźwięk dochodzący z napędu - udaję że nie słyszę - kręcę dalej. W pewnym momencie tak pada że droga zamienia się w rwący potok jedziemy w rzece. Oksy już dawno wszyscy zdjęli bo nie było widoczności. Błoto zalewa twarz tak że mnie już oczy zaczynają boleć. Uciekam od grupy - mniej błota prosto w twarz i znowu coś tam widzę. Gdzieś na 50 km ktoś obrócił strzałki jadę z kolegą z Obst i Mistrala mylimy trasę i tu druga gleba. Rów w trawie w poprzek drogi. Poszedłem górą - rower nie ;). Zawracamy i w strugach deszczu i wody pod kołami wracamy na trasę. Tą trójką już dojeżdżamy na metę. Zbieram się jeszcze żeby dogonić na rundzie wokół zalewu jednego zawodnika który jedzie ze 100 m przede mną. Niestety zabrakło mi 20 m. Meta w strugach deszczu i takim hałasie z napędu że nie słyszę co się dzieje dookoła . Idę nad zalew i razem z rowerem i w ubraniu biorę kąpiel. Swoją drogą fajnie musiało to wyglądać - ludzie w butach, ubraniach i kaskach na głowie pływają w zalewie. Jeszcze tylko micha, przebranie i powrót do domu.