Pies po spacerze, śniadanko błogo trawione (nawet dość smaczne) zapach świeżo zaparzonej kawy wprowadza mnie w dobry nastrój jednym słowem jest cudownie czyli luz-blus w niedzielny poranek. Do kościółka wyjdę za około 40 min, odpalam kompa, ostatecznie trzeba z grubsza wiedzieć co dzieje się na świecie aby inny nie pomyśleli iż z kołkiem jakimś mają do czynienia. Sprawdzam pocztę:
Allegro wybrało dla mnie ciekawe oferty – do kosza
Jakiś bank chce mi napchać forsy do kieszeni, miłe – do kosza
podziękowanie za transakcję na allegro: „Czy naprawdę jesteś takim tępakiem że jak kupujesz uszkodzony towar to wymagasz aby był sprawny????
Ciekawe komu odesłałeś tą kartę, po co te kłamstwa...
No cóż kretynizm i hamstwo pięknie wyszło. Szkoda że w szkole nie nauczyli ciebie czytać. uszkodzone bez możliwości zwrotu...
Miełego dnia.” , przemiłe i jakie dowcipne – do archiwum
Reszta poczty do kosza. Stop jest coś z rowerowej Ostrołęki – niedzielny relaksik , brzmi nieźle ciekawe co w środku. Bla bla bla … na wybitnie rekreacyjną przejażdżkę i dalej bla bla bla. Kurcze ile to pokładów dobroci w ludzikach drzemie, aż mi się łezka w oku zakręciła. Miałem wczoraj sadzić las ale okazało się (po wyjrzeniu przez okno w celu zbadania warunków atmosferycznych), że mam mnóstwo zaległych spraw do załatwienia, ale dzisiaj wybitnie rekreacyjnie czemu nie? Wiatr spory ale te 50 km po leśnych drogach można śmignąć. Decyzja podjęta lecę do kościoła, po mszy lżej mi na duszy w kieszeni też, mam 30 min do zbiórki, ładuje do kuferka 2,5 kg gratów foto (rekreacja to i zdjątek można porobić), dętke, pompkę, podstawowe narzędzia, wiertarkę, grila, .. stop trochę się rozpędziłem, wiertarka wont a grill to taki żarcik. Dobra mam 15 min do spotkania, kupuję jakieś badziewie do żarcia ( może jakiś popas w lesie ?) i na 2 minuty przed terminem jestem na miejscu. Przywitałem się z jednym takim (zarośnięty, krzywy uśmiech :kwasny: a spojrzenie to miał takie że aż się mleko zsiadło choć było pasteryzowane), na dzień dobry zasunął mi tekst iż daleka jest droga do Broku. Też mi nowość, a co mnie to obchodzi ja jadę sobie ” na wybitnie rekreacyjną przejażdżkę”. Zanim przestałem się uśmiechać dobił do nas taki jeden młodziak, twardziel taki :] , że pod jego spojrzeniem polbruk pękał. Nie powiem to mnie trochę zaniepokoiło jak tak dalej pójdzie to za chwile pojawi się Al Capone, John Dillinger, Bogusław Linda, lub Matka Teresa. Na szczęście pojawiła się z wyglądu miła Pani w dość fajnej fryzurze, która zniszczyła zakładając hełmofon (czysty horrrror niewiasta która świadomie niszczy sobie fryzurę :szok:) . A potem, potem, potem, potem, wiele potem, wiele wiele potem, pojawiła się drobna istota o niewinnej twarzyczce, z której ust wypłynął tekst typu - niewiele się spóźniłam. :szok: Dalej to było objaśnianie mi empirycznie, mniej więcej do Goworowa, że tempo od 30 do 40 km/h to w sam raz na wybitnie rekreacyjną przejażdżkę , tyle to ja samochodem jeżdżę a nie rowerem. W Goworowie chwycił nas opad śniegu, co prawda ci w kaskach (ja byłem w czapce zimowej) twierdzili, że był to grad bo niby słyszeli jak stukał im o kaski, ja jednak twierdzę, że to zdrowy rozsadek dobijał się do ich główek. Jednak się nie dobił bo pojechaliśmy dalej. Zaliczyliśmy bar w Wąsewie (rozsądna decyzja) i pojechaliśmy w stronę Ostrowi. Tam odłączył się ten koleś od polbruku, ja tez chciałem bo mi się woda w tyłku zagotowała, ale mnie ugadali (stary siwy to i głupi). W końcu dojechaliśmy do Broku. Tam pewna Pani (która zniszczyła sobie hełmofonem fryzurę) po zaciekłych targach straciła pieniądze w zamian nabyła jakiś (bezsensowny) mebel który będzie musiała przerobić na ciemny machoń (ach ta kobieca logika). Tam też zrobiliśmy następną rozsądną rzecz zwiedziliśmy miejscowy bar „Kufelek”. I to była przedostatnia miła rzecz jaka mnie tego dnia spotkała. c.d.n. (a może nie?)