Niedziela (04.09.2011)
Za mostem opuściłem drogę bitumiczną, by ruszyć miedzą ciągnącą się wzdłuż rzeczki.
Szerokie opony nie miały problemów z pokonywaniem trawiastej nawierzchni, tak ze kretowiska i kwieciste mulwy dodawały atrakcji do szybkiej jazdy.
Co kilkuset metrów trzeba było jednak się skupić, bo drogę przecinały suche o tej porze roku rowy, przez które trzeba było szybko i sprawnie przejechać.
Z prawej miałem widok na ogołocone już z plonów łąki i pola, poprzerywane nitkami drutu kolczastego i drzewiastymi miedzami.
Z lewej leniwą rzeczkę od czasu do czasu przecinały błotniste brody, które aż zachęcały by przez nie przejechać.
Ja jednak kierowałem się prosto, aby po trzech kilometrach wykręcić na mokradła.
Nie udało mi się tam podejść czapli siwej, którą wystraszył mój widok, dlatego z braku innych ciekawych obiektów szybko prześliznąłem się przez moczary aby zmienić mokra nawierzchnie na leśny piach.
(na zdjęciu czapla biała - błonia nad Narwią)
Kilku kilometrowy przejazd lasem w poszukiwaniu wydm, dał mi możliwość potrenowania jazdy na głębokim piasku.
Piasek szybko mi się jednak znudził i napotkanie wniesienie na które gładko podjechałem przyjąłem z ulgą.
Na szczycie zatrzymałem się aby wsłuchać się w przyrodę i przyjrzeć się pięknej zieleni dookoła.
Przyrodę można by podziwiać bez końca, gdyby zielonego gąszczu nie urozmaicały zaczepione kolorowe strzałki z napisami max oraz mini.
A naturalne odgłosy miały być wciągu kilku minut zakłócone przejazdem dzikiej hordy walczących między sobą rowerzystów, szalonych berserków z mordem w oczach i pięknych walkirii rozjeżdżających bez pardonu pokonanych konkurentów.
Wiedząc czego będę świadkiem za chwilę uszykowałem sobie stanowisko aby
uchwycić wydarzenie cyfrowo.
Tłuszcz - Poland Bike Marathon