Dyżurna Blondi napisał(a):... Naprawdę jeszcze nic mnie nie zaatakowało.
Mnie "zaatakował" przedwczoraj (niedziela) zając.
Ze względu na panujący w dzień upał, wybrałem się na przejażdżkę ok. 22:00.
Droga między Tobolicami a Rzekuniem.
Zauważyłem, że na drodze przede mną coś biegnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś mniejszy pies. Ale po chwili to coś zatrzymało się i stanęło "słupka".
Aha, zając - myślę sobie. Podjadę bliżej to pewnie ucieknie gdzieś w bok.
Nie zmieniając tempa cisnę dalej (licznik pokazywał ok. 28 km/h).
Nagle zając rusza prosto na mnie. Ja w lewo - on w lewo. Ja w prawo - on w prawo. Żeby nie rozjechać szarak dałem w końcu ostro po hamulcach.
Przy tym hamowaniu skręciłem kierownicą tak, że przestałem oślepiać futrzaka. Zatrzymaliśmy się jakieś 3-4 m od siebie.
Dopiero wtedy zorientował się co się dzieje i dał drapaka w bok na pole.
Ja pojechałem dalej
--