Tydzień temu byliśmy w Szwecji na pierwszym w tym roku Rowerowym Potopie. Jak kiedyś byłem sceptyczny wobec tej imprezy, tak teraz stałem się jej zwolennikiem. To był mój drugi Rowerowy Potop i oby nie ostatni.
Co ciekawe, nasza grupa była mieszana, ostrołęcko-łomżyńska. Cztery osoby z Ostrołęki i dwie z Łomży.
Spotkaliśmy się ostrołęczanami dopiero pod wieczór. Wcześniej zdążyliśmy pojeździć rowerami po Gdyni, ze szczególnym uwzględnieniem nabrzeża.
O 21-wszej prom odpłynął i ruszył do Karlskrony.
Cumowanie na miejscu nastąpiło o dziewiątej rano. Wcześniej wszyscy zdążyli skorzystać ze śniadania w formie szwedzkiego stołu, a chętni także podziwiać widoki na morzu. Ja miałem okazję zobaczyć dwie tęcze naraz w tym samym momencie w różnych częściach nieba. Ale większość rowerzystów spała dużo dłużej. Może odsypiali wieczorne harce na promowych dyskotekach.
Grubo przed dziesiątą uczestnicy ruszyli na wybrane przez siebie trasy.
My połączyliśmy trasę niebieską i białą, czyli odpowiednio zachodnią część archipelagu Blekinge oraz samo miasto Karlskrona. Tu widzimy groblę między bałtyckimi wyspami Almö i Hasslö.
Hjortahammar- cmentarzysko wikingów (oraz ludzi żyjących na całe wieki przed wikingami).
Potem pojechaliśmy do miasta. Mój autorski wariant drogi ku centrum (wykorzystany także poprzednim razem) wiedzie przez dość niezwykle wyglądający cmentarz.
Karlskrona to miasto położone w większości na wyspach. Właściwe centrum to głównie ładne kamienice plus zabytki militarne i sakralne. Rowerzyście potrzebna jest moim zdaniem co najmniej godzina, aby choć pobieżnie zwiedzić centrum Karlskrony.
Widok na północ z wysepki Stakholmen.
Nad cieśniną, oddzielającą wyspy Hästö i Trossö (na tej ostatniej rozciąga się karlskrońskie centrum), znajduje się punkt widokowy na wzgórzu. Bez problemu można tam wjechać na rowerze. Albo wejść, prowadząc rower
Wieczorem prom odpłynął z powrotem do Gdyni.
Impreza się udała. Pogoda była nadspodziewanie dobra i nie zmienił tego przelotny opad gradu. Zresztą pogodę widać na zdjęciach. Organizacja była bez zarzutu, a uczestnicy sympatyczni i życzliwi sobie nawzajem. Oddzielną kwestią są sami Szwedzi, wśród których znajomość angielskiego jest niemal powszechna. A życzliwość wobec rowerzystów (także wśród kierowców samochodów)- jeszcze powszechniejsza.