Dyrektor trasy był bezlitosny i dlatego przepraszam wszystkich których grupa porzuciła, za to ze nie zauważyłem już na samym początku ze zostajecie z tyłu, bo wtedy chętnie pojechał bym z Wami a nie wypluwał płuca aby utrzymać sie peletonu.
Aneta obiecuję Ci i innym chętnym ze zabiorę Was na objazd trasy jak tylko będzie bardziej sucho i będziemy mieli sporo wolnych godzin na taki objazd. (minimum 5-6 godzin).
Objazd będzie spokojny w tempie takim aby nikogo nie zostawić (znaczy sie zostawimy tego zapalczywego dyrektora trasy bo nam jest nie potrzebny i tylko by szkodził
).
...
Relacja:
Na spotkanie zawitało sporo rowerzystów, wszyscy jakoś powiązani z forum czyli nie było nikogo obcego na rowerze (co oceniam źle bo liczyłem na nowe znajomości).
Bez roweru pojawili sie:
Staszek ze słynnego
Kabaretu Mafioła, który połakomił sie na autograf Cezarego.
Poza tym jedna osoba zainteresowana grupą AG.
Cezary z kolegą pojawił sie sporo po jedenastej, szybko zmontował i naoliwił rower, przywitał sie i ruszyliśmy na trasę.
Trasa już od samego początku powitała Nas ładnym błotem.
Szosę na Nową Wieś chyba przeskoczyliśmy jeszcze w komplecie, ale później było już tylko gorzej.
Przejęty rolą "dyrektor trasy" gubił uczestników objazdu jednego za drugim tak ze wygubił 2/3 grupy zostawiając ich w lesie często na nieznanym im terenie.
Ja z moja kondycją musiałem stosować parę sztuczek aby tej uciekającej grupy sie utrzymać (jakie to były sztuczki przemilczę bo były nieuczciwe i tylko peleton wie jakie im sprawiałem niespodzianki).
Jak już pisałem na trasie mieliśmy błoto, a poza tym sporo piachu, głębokie mchy sporo podjazdów i oczywiście zjazdów.
Na którymś ze zjazdów zgubiłem bidon prawie pełny mleka
( z tego powodu chciałbym przeprosić leśniczego tych terenów za nieumyślne zaśmiecanie lasu, postaram sie naprawić ten błąd jak tylko uda mi sie znaleźć ten bidon przy którymś objeździe trasy).
Wiem ze nie lubicie czytać długich tekstów więc pominę rozwinięcie i będę pisał teraz zakończenie.
Trasa był tak trudna ze wszystkim dawała już w kość, a zmrok zbliżał sie nieubłaganie, tak że Cezary po przejechaniu 40-stu paru kilometrów zaproponował zakończenie oficjalnego objazdu i powrót asfaltem. Na tym najłatwiejszym odcinku przy prędkości przekraczającej 30 km/h padł nawet
Wojtek porzucony przez bezwzględny peleton.
Peleton ten zajechał jeszcze tylko do Ostoi na kawę i herbatę (zakupioną oczywiście na koszt nieistniejącego funduszu grupy AG czyli krótko mówiąc z kieszeni
karolbiegacz'a ).
Oficjalnie spotkanie zakończyło sie przed zmrokiem.
...
jojas podrzucisz zdjęcia? ... no chyba ze je skasowałeś wściekły na grupę