Mam podobne wrażenia co do KaszebeRunda 225. Z tym, że ja odkąd wsiadłam na "kolarkę" myślałam, że przejadę
Cud malina maszyna (mimo, że niektórzy mówią kup inne pedały, zmień tylną zębatkę na 24 ząbki - jakbym wiedziała o co chodzi, przydałyby się nowe hamulce, a nawet rama aluminiowa by się przydała o karbonie nie wspominając), mknie się, że o rany Julek, doganiam w końcu Netkę
- no ŻYĆ, JEŹDZIĆ I PODBIJAĆ KASZUBY!!!
Do wczoraj tak myślałam. Do makabrycznego momentu, kiedy zrozumiałam, że przełożenia to jednak ważna sprawa w podjazdach (szczególnie wtedy, kiedy samość moja osobista słaba jak wiekowa dama z globusem i solami trzeźwiącymi pod nosem). Z braku soli i ząbków w liczbie 24 co najmniej - zajechałam się prawie na śmierć, a ambicja przejechania pagórzastego Kaszebe zdechła w przydrożnym rowie na AMEN prawie.
Może uda mi się ją reanimować, bo nie lubię poddawać się kiedy jakaś nadzieja dynda sobie jeszcze na ostatnim włosku.
Górka - sprawczyni umierającej ambicji. Na zdjęciu nie wygląda tak jak w rzeczywistości - czyli niebotycznie wysoko i prosto do góry jakby nie mogła skręcić sobie odrobinę w bok.
Na górkę wjechałyśmy obie (ja i Netka) dzięki
Trenejro,
zwanym tutaj KRAKUSEM.
Dzięki
KRAKUS za batoniki, doping i upodlenie mojej ambicji na wycieczce rekreacyjnej w okolicach Krakowa. Netka czuła niedosyt, ale ona to zupełnie inna bajka ...