Toć ja to nie mam szczęścia, nie wiem jak Jojas
W wyniku zagubienia Perełki i nieporozumień związanych z barkiem telefonu pojechałem do domu i do Przystani nie dotarłem. Może w przyszłym roku...
Zdążyłem chwile się przejechać, pogadać, popodziwiać nowy (a fuj MTB) rower Admina, zdziwić się niesamowitą kondychą Pijącego (jeździł jak szalony z aparatem po 40 km/h i nawet się chyba zbytnio nie upocił
) i zobaczyć 200 osób w odblaskowych kamizelkach jadących jednym wielkim peletonem. Świetna sprawa.