
Ostatnio 4-5 lipca wziąłem udział w ultramaratonie kolarskim Pierścień tysiąca jezior (610 km non stop), którego trasa wiodła przez: Lubomino-Lidzbark Warmiński-Kętrzyn-Kruklanki-Gołdap-Wiżajny-Sejny-Augustów-Wydminy-Giżycko-Mrągowo-Jeziorany-Dobre Miasto-Lubomino.
Trasa
Był to mój debiut na tak długim dystansie i biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej moja najdłuższa trasa wynosiła 300 km to sam pomysł startu był szalony

Na trasie znajdowało się 9 punktów kontrolnych (PK), na których należało podstemplować książeczkę, podpisać się na liście oraz można było uzupełnić bidony i posilić się.
Start honorowy miał miejsce w Świękitach, gdzie znajdowała się również baza maratonu, a start ostry i meta w Lubominie. Start odbywał się w 6-osobowych grupach.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=icHpZLo7YuY&spfreload=10[/youtube]
Z pierwszej część trasy do Reszla (PK 1- 88 km) zapamiętałem głównie dziurawą drogę do Lidzbarka Warmińskiego z jednym krótkim odcinkiem po bruku. Tuż za Lidzbarkiem dogonili mnie kolarze z Włocławka, z którymi jechałem wspólnie przez znaczną część trasy. Kolejny punkt kontrolny znajdował się na 137 km trasy nad jeziorem Dargin pomiędzy miejscowościami Sztynort i Harsz (jeden z najładniej położonych punktów).
Na odcinku do Gołdapi (3 PK, 203 km) zaczęły pojawiać się liczne górki, które w połączeniu z upałem dały o sobie znać. Na szczęście w pobliżu PK znajdował się kranik z wodą, co umożliwiło szybkie schłodzenie

Kilka kilometrów po wyjeździe z Augustowa utworzyła się chyba 10 osobowa grupka wraz z którą zmierzałem do PK w Wydminach (421 km). Gdzieś za Oleckiem grupka rozerwała się jednak i zostałem nieco z tyłu jadąc z 3 zawodników. Kiedy wyruszałem z Wydmin zrobiło się już jasno. Po drodze do ósmego PK w Mrągowie (500 km) ponownie utworzyła się liczna grupa.
Przed ostatnim PK za Lutrami znów zaczęły pojawiać się górki, które mocno mnie podmęczyły. Na ostatnich 50 km górki też nie chciały odpuścić (było ich mnóstwo) i w połączeniu ze strasznie dziurawym asfaltem odbierały ochotę do jazdy. Na szczęście po wjeździe do Dobrego Miasta asfalt stał się gładki i kryzys nieco odpuścił, ale ostatnie 10 km ciągnęło się bardzo długo. Na metę wjechałem o 12:37 i schodząc z roweru można było poczuć niezłą ulgę

Mój czas: 27 godzin 52 minuty
Ogólnie impreza bardzo dobrze zorganizowana, z przepiękną trasą i świetną atmosferą.
Niestety nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć, ale znalazłem galerię rowerzysty z Elbląga, z którym miałem przyjemność przejechać pierwsze kilometry:
Galeria rowerzysty z Elbląga
Przepraszam za ewentualne błędy, ale nie mam doświadczenia w pisaniu.