Sobota (17.09.2011)
Nie mogłem nie jechać z drużyną na kolejne zawody.
Po raz kolejny poczuć, poznać, obserwować i słuchać.
A słuchać można było długo, gdy po zawodach analizowana była trasa i taktyka ...
Obserwować niegasnące mimo tylu już startów emocje na twarzach znajomych.
Poznać, jakie tym razem trasy przygotował organizator.
Poczuć ból, gdy obciążony sprzętem pokonuję podjazdy, by zdążyć przed zawodnikami na kolejne stanowisko fotograficzne.
Tego dnia zostałem zaskoczony.
Co najmniej z pół setki nieznajomych powiedziało mi dziękuję.
Parę osób próbowało rozbić moją obronę i nawiązać znajomość.
Więc dlaczego gdy sen dobija dzień,
to tak jak zawsze ostatnim przebłyskiem świadomości było odczucie ze jestem niereformowalnym dupkiem.