Sobota
Tego dnia większość ekipy wybrała się na zaporę w Solinie.
W tym ze ja i Wieśki na rowerach.
Zaś Maria i Ania rowerami zrobiły pętlę na Balnicę.
Do Soliny jechaliśmy przez Terkę, Bukowiec, Polańczyk.
Uff podjazdy z Wołkowyi na Polańczyk robiły wrażenie
Na zaporze spotkaliśmy pieszą część grupy.
Od zapory odpuściłem Wieśkom, by mogli sobie poszaleć a ja postanowiłem wracać przez Baligród.
W drodze powrotnej jechałem pod wiatr, a ze tego nie cierpię, to usapałem się nieźle.
Już za Jabłonką niedaleko od Cisnej, na ostrym zjeździe, nie wyrobiłem się na zakręcie.
Kamienie i pasek na jezdni spowodowała ze szorowałem plecami nawierzchnię.
Rower nie ucierpiał więc z lekkimi bólami udało mi się zjechać do Cisnej, gdzie musiałem się uspokoić i odpocząć,
przez co nie zdążyłem na obiad.
Prowadzący schronisko nie pozwolili mi być jednak głodnym, mało tego obiad podali mi po powrocie taki jak lubię (czy już mówiłem ze ja raczej jestem niejadek ?).
<iframe src="http://www.bikemap.net/route/1712825/widget?width=600&height=400&maptype=hybrid&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe>
A po obiedzie krulik wyciągnął mnie na dłuższy spacer nad okoliczne strumyki .
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, trza było się pakować.
A wieczorem ... ognicho
kiełbasa i co nieco,
tańce i swawole
a w nagrodę, każdy medal i dyplom dostał
